Ring of Kerry


Celem naszej podróży w dniu 25.03.2017 był Ring of Kerry - wycieczka objazdowa przez jedne z najpiękniejszych miejsc widokowych w Irlandii. Piękna pogoda dała o sobie znać już od samego rana i nie opuściła nas do końca naszej wycieczki. O godzinie 8:15 spotkaliśmy się w umówionym miejscu, czyli pod siedzibą Paddywagonu, naszego organizatora wycieczek. Musieliśmy jechać w dwóch autokarach, bo do jednego się nie zmieściliśmy, ponieważ oprócz nas byli jeszcze inni zwiedzający. Swoją podróż zaczęliśmy o 8:30, a pierwszym przystankiem było Killarney, małe miasteczko położone na północny-zachód od Cork. Dotarliśmy tam o godzinie 9:50 i byliśmy tam około godziny zwiedzając malownicze uliczki miasta, a także odwiedzając kilka sklepów w celu zakupu prowiantu na dalszą podróż. Wyjeżdżając z Killarney rozpoczęliśmy naszą wyprawę po Ring of Kerry. Killorglin, miasto przez które tylko przejechaliśmy, to miejsce, w którym co roku obchodzone jest święto polegające na "czczeniu" kozy przez trzy dni, która jest umieszczona na piedestale, ma zapewnione jedzenie, picie i jest traktowana jak król. Po wyjechaniu z Killorglin przywitały nas góry, które towarzyszyły już nam do końca naszej podróży. Następnym miejscem, w którym się zatrzymaliśmy był mały zajazd. Sprzedawali tam Irish Coffee, czyli kawę z prawdziwą irlandzką whiskey. Paru moich znajomych zakosztowała owego trunku i po ich minach mogłem stwierdzić, że chyba im smakowała i nie była za słaba. Miałem okazję skorzystać z toalety, którą nazwałem ścianą płaczu, lecz w ten temat nie będę się bardziej zagłębiał, można się domyślić o co chodzi. Po kilkunastu minutach kontynuowaliśmy swoją podróż. Z każdej strony pasły się owce, które były w małym stopniu pomalowane na na przykład różowy, czy niebieski kolor. Na początku pomyślałem, że to nowy szyk mody u owiec, i nawet miałem już myśli, czy by się do nich nie upodobnić, ale potem się dowiedzieliśmy, że po prostu przez to można je rozróżnić. Zatrzymaliśmy się nad rzeką, przy której stał pewien mężczyzna. Towarzyszyły mu dwa psy oraz osioł, na którym stał jeden z psów. Był to początek naszego pobytu w Ring of Kerry, lecz już byliśmy zachwyceni widokiem. Płynąca rzeka, w oddali góry, nieopodal łąka, a to wszystko rozświetlały promienie słoneczne odbijające się od tafli wody, a wszystko razem tworzyło niesamowity widok. Ruszyliśmy. Wjechaliśmy w góry, przy których swoje brzegi miał Atlantyk. Ocean, wokół góry, a w tych górach droga, która była oddalona o jakiś 1 metr od spadu przyprawiała o zawrót głowy, jednych z powodu pięknego widoku, a drugich ze strachu. Kolejnym przystankiem była wioska Watervill, której kamienista plaża była idealnym miejscem do robienia zdjęć, ale także do dobrej zabawy, która polegała na uciekaniu przed zbliżającą się wodą. Wyjeżdżając z wioski żegnał nas pomnik Charliego Chaplina. Został on tam postawiony z tego powodu, że Chaplin bardzo dużo swojego wolnego czasu spędzał w Watervill. Udaliśmy się na punkt widokowy, z którego w oddali było widać Atlantyk. Nie zwróciło to jednak mojej uwagi tak bardzo, jak małe owieczki, które leżały sobie przy ich właścicielu. Nie mogłem się oprzeć, aby zrobić sobie kilka zdjęć z nimi. Po sesji zdjęciowej udaliśmy się na lunch, który trwał godzinę. Po odpoczynku ruszyliśmy w dalszą podróż, w czasie której nie towarzyszył nam już Atlantyk, a jedyne wody, które mijaliśmy, to jakieś małe jeziorka. Droga prowadziła przez góry, w których w pewnym momencie czułem się, jakbym był pierwszą osobą, która po nich podróżuje, gdyby nie ludzie, którzy ze mną podróżowali, no i autokar, i droga, i inne samochody, nieważne. Naszymi towarzyszami były owce, które znajdowały się dosłownie wszędzie. Naszym ostatnim przystankiem był Torc Waterfall - mały wodospad, który zwabiał do siebie podróżujących swoim urokiem. Powróciliśmy do autokaru i pojechaliśmy do Cork. Trwająca 1,5 godziny podróż powrotna minęła bardzo szybko, pewnie dlatego, że większość czasu przespałem. W Cork byliśmy około godziny 18:50. Pożegnaliśmy się z naszym wesołym autokarem i zmęczeni dotarliśmy do swoich domów. Tę podróż zapamiętam na bardzo długo.

Oskar Barwacz